10 listopada 2012

I. Rozdział 10. "Zastępstwo."



                             Muzyka: Ray Wilson - „Follow you, follow me”


     Nadszedł dzień imprezy. Ewa od rana najwyraźniej oczekiwała ode mnie prezentów i głośnego „sto lat”, jednak nic takiego się nie stało. Chodziła więc urażona, że zapomniałam o jej urodzinach. A przecież tak naprawdę planowałam je od blisko półtora miesiąca! O tym jednak moja przyjaciółka nie wiedziała. 
Gdy tylko Łasicz opuściła mieszkanie i udała się do pracy, wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam pod dobrze mi znany numer. Ktoś musiał odwalić czarną robotę…
- Bartuś? Cześć, skarbie - uśmiechnęłam się, gdy tylko usłyszałam krótkie "halo".
- Tak, to ja, seksowny posiadacz tego telefonu. Czym mogę służyć? - zaczął rozbawionym tonem.
- Od dupy strony chyba... - mruknęłam, po czym ciągnęłam dalej, ignorując jego oburzenie. - Mam do ciebie taką małą, malutką, w sumie tyci tyci mikroskopijną... zaraz. Czy ja słyszałam śmiech mężczyzny? Bartek, nie jesteś sam..?
- Ania, to nie tak jak myślisz! Ja... oni... Nadal wolę kobiety! Żeby nie było - zacinał się. - Zbyszek i Michał wpadli do mnie.
- O twojej orientacji pogadamy później. To się w sumie dobrze składa, więcej samców do pomocy...
- Anuuuś - siatkarz zawył cicho do słuchawki. - Przełączyć na głośnik?
- Tak będzie chyba najwygodniej - powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się ponownie. - Cześć, chłopcy! Jesteście chętni pomóc damie w potrzebie?
- Zależy, w jakiej potrzebie - usłyszałam głos Zbyszka.
- Nie w takiej, o jakiej zwykłeś myśleć... - dobiegła mnie wypowiedź obrażonego Kurka.
- Mam nadzieję, że pamiętacie o dzisiejszej imprezie? - odparłam, powstrzymując się przed parsknięciem.
- Oczywiście, no jak byśmy mogli przegapić taki event - Michał ewidentnie był w imprezowym nastroju.
- Zaraz, zaraz, twój słodki głos podpowiada mi, że jesteśmy ci potrzebni, racja? - spytał nagle Kurek, jakby wcale się na mnie nie obraził jeszcze kilka sekund temu.
- Świetnie. Masz rację, Bartuś. Cóż, nie ukrywam, że jesteście wprost stworzeni do tego zadania. Jesteście wysocy, silni i tacy...
- Mów dalej - Zbyszkowi spodobała się moja wyliczanka.
- Bo powiem Ewie, niewierny! - zaśmiałam się lekko. - Chodzi o to, że ja wyciągam naszą jubilatkę na zakupy, a wy w tym czasie moglibyście udekorować nasze mieszkanie. Oczywiście, wszystkie materiały już mam. Znajdę je i zostawię w salonie.
- Eee, wierzysz w nasz kunszt artystyczny? - powątpiewał Kubiak.
- Michu, nie bój żaby, to będzie scenografia roku. Bierzemy tą fuchę - zadecydował Zibi.
- A ja mam coś do powiedzenia? - mruknął urażony zapomniany.
- Jesteś najwyższy, będziesz zawieszać - roześmiali się zgodnie.
- Oj, Bartek. Ty możesz dopilnować alkoholu. Mamy w domu niewiele. Jesteście w stanie wyskrobać trochę drobnych? Jakoś wam potem oddam.
- W naturze? - wypalił Michał.
- Odstosunkuj się od mojej dziewczyny! - warknął Kurek, a ja niemal zapowietrzyłam się ze śmiechu. Jednak zaraz przypomniałam sobie, że przecież tak naprawdę byliśmy razem tylko na próbę. I choć i tak wszyscy się domyślali, że między nami jest jakaś chemia, to jednak nikt nie wiedział, jak do końca wyglądają nasze relacje. A teraz pan Bartosz przyznał się przed największymi paplami w PlusLidze, że jesteśmy parą. Pięknie…
- To wy jesteście razem?! - wykrzyknął Bartman.
- Ee... Klucze będą pod wycieraczką. Pamiętajcie, że impreza zaczyna się o osiemnastej! Paa! - zawołałam i rozłączyłam się z bladym uśmiechem. Bartek palnął, to niech Bartek się ratuje.
     Swoje kroki skierowałam w stronę sypialni. Pod łóżkiem miałam schowany karton z ozdobami, które zdążyłam zakupić przed kilkoma dniami. Znajdowało się tam kilkanaście paczek serpentyn, balonów i kolorowych czapeczek, a co najważniejsze, wielki transparent „Wszystkiego najlepszego!”. Wytargałam go ze skrytki, niemal kichając, gdy w powietrze wzbiło się trochę kurzu. I wtedy przypomniałam sobie o torcie. Planując całą imprezę całkowicie zapomniałam, że nie ma nikogo, kto mógłby odebrać zamówione w cukierni ciasto. Ponownie sięgnęłam po telefon i szybko znalazłam w nim numer Winiarskiego. To on jako pierwszy przyszedł mi na myśl. I, nie ukrywam, był pewniejszy w swojej robocie, niż ta banda oszołomów, która za kilka godzin miała wtargnąć do mojego mieszkania. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i powstrzymując kolejne kichnięcie przyłożyłam aparat do ucha. Odebrał po kilku sygnałach. 
- Halo?
- Michał? Hej, nie przeszkadzam? - wysapałam, pchając karton w stronę salonu. Zrezygnowana kopnęłam w niego, aż wylądował pod stolikiem.
- O ile się nie mylę, to mamy się zobaczyć wieczorem - powiedział zdumionym tonem, jednak wyczułam w nim lekką niepewność.
- Taak - przeczesałam palcami włosy i oparłam się o ścianę. - Słuchaj, tak naprawdę to za parę godzin w mieszkaniu pojawią się faceci, żeby zrobić dekoracje. Tak, wiem jak to brzmi - ciągnęłam niczym katarynka. - Ja w tym czasie porywam Ewę na miasto, żeby wiesz, miała taką niespodziewankę. I mam do ciebie...
- Do rzeczy, proszę.
- Coś się stało? Jesteś jakiś dziwny.
- Skąd to pytanie? Wszystko w porządku - zbagatelizował. - Dzisiaj najważniejsza jest Ewka. Więc, o co chodzi?
- No bo ja... Martwię się o... - zaczęłam niepewnie, jednak przerwał mi ostrym tonem, który bardzo mnie zaskoczył.
- Naprawdę poradzę sobie sam ze sobą. Mów, po co dzwonisz.
- Ja nie... Ech, chodzi po prostu o to, czy nie mógłbyś odebrać tortu z cukierni koło piętnastej i podrzucić go do mieszkania, a przy okazji skontrolować chłopaków - powiedziałam na jednym wydechu.
- Trzeba było tak od razu. Skoro tylko ja to mogę zrobić...
- Nie, bo... Po prostu... - jąkałam się, nieprzyzwyczajona do chłodu jego głosu. - Byłabym naprawdę wdzięczna. Sądzę, że jesteś najbardziej odpowiedzialny z nich wszystkich.
- Przecież nie zjem tego tortu po drodze - zaśmiał się, ale jakoś sztucznie. - Awansowałem na odpowiedzialną osobę, dobrze wiedzieć.
- Michał...? - zawahałam się przez chwilę.
- Coś jeszcze?
- Przepraszam – szepnęłam drżącym lekko głosem, na co zareagował głębokim wdechem. - Nie wiem, co takiego zrobiłam, ale przepraszam za to. Mam nadzieję, że to nie wpłynie na dzisiejsze przyjęcie. Do zobaczenia.


                                                    *  *  * 


- Ale..? Ania? Ty tutaj?
- Cześć, kocie - uśmiechnęłam się do przyjaciółki, widząc jej zdziwienie. - Chodź, porywam cię stąd.
- Dalej nic nie rozumiem. To jakiś spisek? - zdezorientowana rozglądała się dookoła.
- Dlaczego tak uważasz? - spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami. - Po prostu chcę spędzić kilka chwil z moją prawie-siostrą, to źle?
- I wcale nie ma z tym nic wspólnego pewna data? - brunetka również uniosła brwi w powątpiewaniu.
- Data... - udałam zamyślenie. - No tak! Matko, ale wtopa... - podrapałam się po głowie kątem oka dostrzegając jej zadowolenie. - Przecież za niedługo mama ma urodziny. Dzięki!
- Anka, nie świruj. Myślałam, że...
- Chodź, kochanie. Zdecydowanie potrzeba ci odpoczynku - objęłam ją ramieniem i pocałowałam w policzek. Brunetka uśmiechnęła się do mnie lekko.
- Ty to potrafisz zbajerować... - westchnęła nieznacznie.
- Oj tam, od razu zbajerować... - pociągnęłam ją za rękę, kiedy tylko spakowała torebkę, jednocześnie uśmiechając się porozumiewawczo do szefowej Łasicz, która stała w drzwiach swojego biura. - To co, kierunek: galeria?
- Czyli najzwyczajniej w świecie to ukartowałaś? - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Niech ci będzie. W końcu musimy wybrać prezent dla twojej mamy... - mruknęła.
- Nie nazwałabym tego ukartowaniem - powiedziałam rzeczowo, biorąc ją pod rękę i prowadząc w stronę galerii handlowej. Na szczęście, znajdowała się ona tylko kilka ulic dalej. - Raczej... Uprzedziłam twoją miłą przełożoną, że nadszedł bardzo wyjątkowy dzień i chciałabym cię porwać wcześniej z pracy. I wcale nie narobiłam ci kłopotów! - dodałam szybko, widząc jej sceptyczną minę. - Wręcz przeciwnie. Była bardzo miła i powiedziała, że należy ci się chwila wolnego.
- I mam ci tak po prostu uwierzyć?
- Ewiś, dlaczego ty jesteś taka podejrzliwa? Zaraz pomyślę, że wcale nie chcesz spędzić ze mną tego popołudnia... Jeśli w tych czterech ścianach było ci lepiej, to nie ma problemu...
- Przepraszam, nie lubię spiskowania za plecami - cmoknęła mój policzek, wreszcie wierząc w moje dobre intencje.
- Obiecuję, że już więcej tego nie zrobię - uśmiechnęłam się lekko, jednak od razu w myśli pojawił mi się obraz siatkarzy, którzy właśnie powinni zacząć dekorować nasze mieszkanie. - To co, idziemy?
     Na miejsce dotarłyśmy w kilka minut. Odetchnęłam głęboko pilnując, by nie usłyszała tego Ewa. To miał być jej dzień. I choć na razie żyła w nieświadomości przed imprezą, to jednak teraz wszystko miało pójść jak najlepiej. Przyspieszyłam kroku widząc, jak mnie wyprzedza. Miałyśmy - a raczej ona miała - kilka ulubionych sklepów, do których zawsze chodziłyśmy w pierwszej kolejności. Tam spędziłyśmy może dwie godziny. Łasicz, mimo dobrego humoru, była jednak świadoma, że zakupy to jej domena, a ja najchętniej usiadłabym przy kawie. Dlatego, gdy minęły kolejne dwie godziny, w ciągu których zahaczyłyśmy także o księgarnię i sklep muzyczny, wylądowałyśmy w miłej kawiarni. 
- Matko, ale jestem zmęczona... - niemal ziewnęłam, rozsiadając się wygodniej w fotelu.
- Jednak siłę, żeby podnosić zegarek do oczu masz? - spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Wiesz, po prostu... Wciąż nie mogę uwierzyć, że tyle czasu spędziłam w sklepach! W końcu nie jestem wielką miłośniczką... A dzisiaj było wyjątkowo przyjemnie - uśmiechnęłam się sama do siebie z dumą, iż udało mi się jakoś wybrnąć z kłopotliwego pytania.
- Myślisz właśnie, że udało ci się mnie okłamać?
- Ja nie umiem kłamać, więc nawet nie próbuję - pokazałam jej język.
- To co, Bartuś gdzieś tam się szykuje na randkę?
- Ekhm... - niemal oplułam się kawą, którą chwilę wcześniej postawił przede mną kelner. - Cóż... Można chyba tak powiedzieć. Ale nie nazwałabym tego randką. Raczej... Miłym spotkaniem w gronie znajomych.
- I znów jakieś owijanie w bawełnę? Powiedz mi, że go wyrwałaś i tyle - uśmiechnęła się z triumfem.
- Powiedzmy, że... - wypuściłam ze świstem powietrze. - Dajemy sobie szansę. Ale to nic pewnego.
- Gdzieś to już słyszałam - uśmiechnęła się krzywo. - Jedziemy na tym samym wózku, kocie.
- A no właśnie... Jak z Zibim?
- Też "dajemy sobie szansę". Nie ma o czym mówić. Na pewno więcej mogę wycisnąć z ciebie.
- Nie chcę mówić, co jest oficjalne, a co nie - pokręciłam głową, odkładając filiżankę na spodek. - Dowiesz się pierwsza, kiedy coś się skrystalizuje. Jak na razie niby jesteśmy razem, niby nie... Czasem mam wrażenie, że Bartek traktuje mnie tylko jako przyjaciółkę, czasem to coś więcej. Gubię się w jego słowach... Jego uczucia to jedno, a jego fanki to drugie - skrzywiłam się nieznacznie.
- Ale ty masz być z nim, nie z jego fankami. One naprawdę nie grają tu żadnej roli.
- Nie pomyślałaś, że każdy facet, nawet normalny spotyka na swojej drodze milion pięknych kobiet, a podoba mu się tylko jego ukochana?
- Jak zwykle mądrze prawisz - uśmiechnęłam się do niej ciepło, a ona odpowiedziała tym samym. - Powiedz mi więc, dlaczego Winiar tak się zmienił w stosunku do mnie? Stał się nagle... oziębły, unika kontaktu...
- A ty dalej myślisz o Michale... Może wcale tak nie jest? A ty próbujesz wytłumaczyć jeg zachowanie i dopasować do wymyślonej teorii? Czyli mówisz, ze się w tobie zakochał i teraz jest zazdrosny?
- Nie, nie! On nie mógłby... - no właśnie. Nie byłam pewna tego, co mówię. Z jednej strony to było oczywiste, że nie mógł do mnie niczego poczuć, bo jest żonaty. Ale przecież... Nie, nie chciałam o tym rozmyślać. Miałam w głowie wystarczający mętlik. - Po prostu rozmawiałam z nim rano i odniosłam dziwne wrażenie, jakby odebrał telefon z przymusu.
- Naprawdę, nie możesz spojrzeć na to obiektywnie? Może miał kiepski dzień, coś przykrego mogło go spotkać, cokolwiek - spojrzała na mnie uważnie. - Zapewniam cię, że nie myśli cały dzień o tobie i Bartku.
- Mam nadzieję, że masz rację - powiedziałam cicho. Byłam pewna, że naprawdę tego chcę, by nie zwracał uwagi na mój związek z Bartkiem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy uświadomiłam sobie, że to kolejne kłamstwo... Ewa chyba również to zauważyła, gdyż chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie migało zdjęcie Bartka. Odruchowo zerknęłam też na zegar, który wskazywał godzinę 17. Zaklęłam w myślach. Za dwie godziny miała zacząć się impreza! - Przepraszam, to Bartek.



                                                   *  *  * 

                               Muzyka: Caro Emerald - „A night like this”


     Dwa razy sprawdzili numer mieszkania, zanim sięgnęli pod wycieraczkę. Faktycznie, znajdywał się pod nią klucz. Szybko otworzyli drzwi i weszli do środka. Bartman z Kubiakiem rozglądali się dookoła z zaciekawieniem, a Kurek przeszedł do salonu, gdzie znalazł wspomniane przez Anię pudło. Zawołał chłopaków, po czym razem przejrzeli jego zawartość. 
- Dobra, Kurek, ty wieszasz serpentyny, tak jak ustaliliśmy. Kubiak, baloniki są twoje. Wybacz stary, ale nie dosięgniesz do sufitu - Zbyszek rozdzielił zadania.
- Śmieszne, bardzo - warknął przyjmujący, a Bartek z przepraszającym wyrazem twarzy podał mu odpowiednią paczkę.
- A ty co będziesz robił? - szatyn zerknął na kolegę.
- Ja będę was nadzorował - wyszczerzył się dumnie brunet.
- Znalazł się szef - mruknął Michał, dzielnie dmuchając pierwsze balony. Zasapał się po pięciu. - Może mi pomożesz, co? A nie stój jak debil, co cieszy się do wypiętego tyłka Kuraka.
- Sorry, Zbysiu, ale ja już jestem zajęty - zaśmiał się Bartek, stojąc na krześle.
- No co ty, przecież kocham tylko ciebie - Zbyszek przytulił przyjaciela, przeszkadzając mu w dmuchaniu.
- Niech się Ewa dowie... - Kubiak wyrwał się z uścisku i wrócił do swojej pracy.
- Nie zasłaniaj się Ewą. Jesteś o nią zazdrosny? - brunet spojrzał z uśmiechem na towarzysza.
- Jest mi dobrze samemu, nie musisz się martwić.
- Ja mam Ewcię, Bartek Anię, czujesz się samotny? – drążył Zbyszek.
- Ty masz Ewcię? Raczej ona ma, i to wielki problem z tobą. Powiedziałeś jej już, co czujesz? - spojrzał na przyjaciela z ironią.
- Właśnie, Zibi. Powiedziałeś? - przyłączył się Bartek, schodząc z krzesełka po powieszeniu długaśnej serpentyny na lampie.
- Co wy się tak na mnie uparliście? Powiem, kiedy uznam za stosowne...
- Czyli w przyszłym wcieleniu... - mruknął Kubiak, po czym odbił nadmuchanego właśnie balona w kierunku Bartmana. Zaczęli się nim wszyscy bawić, gdy usłyszeli dzwonek do drzwi. - Kogo licho niesie?
- Witam. Skoro mieszkanie całe, to nie jest tak źle, hmm? - w progu zjawił się Michał Winiarski.
- Misiek! - zawołał Bartek, po czym spojrzał na trzymane przez przyjaciela pudło. - A co ty tam masz?
- Coś, co muszę przed wami schować.
- Noo, daj chociaż spojrzeć! - Kubiak zerwał się z ziemi i podbiegł do przyjmującego.
- Chowa przed wami, bo łatwe do zniszczenia, czyli pewnie tort, zgadłem? - Bartman ze stoickim spokojem schował ręce w kieszeniach.
- Głupi ma zawsze szczęście - mruknął Winiarski.
- Teraz pora na zbieranie funduszy - oświadczył Kubiak.
- No to my po stówce, a Kurek dwieście – Zibi zaczął grzebać w portfelu.
- Ej, no co wy? - Bartek uniósł brwi. - Na co wam ta kasa?
- No na alkohol, nie pamiętasz? A że Ania to twoja laska, to... - zaczął tłumaczyć Zbyszek.
- Tobie w naturze odda najwięcej, ha! Doceń nasz gest - wyszczerzył się Kubiak.
- To ja pójdę kupić – zaproponował Winiarski, po czym odwrócił się w stronę drzwi. Po chwili Bartek dogonił go.
- Gratuluję nowego związku - powiedział cicho Winiar, gdy Kurek podał mu zebrane pieniądze.
- No yyy eee... Dzięki?
- Dawno jesteście razem? – zapytał jakby od niechcenia.
- Od... Wiesz jak to z kobietami - rzucił Bartek.
- Tak... Ech, nigdy nie miałem głowy do dat. Od jakiegoś czasu.
- Uważaj na nią, okay? - Michał spojrzał młodszemu koledze prosto w oczy, a ten drgnął nieznacznie.
- Czy jest coś, o czym nie wiem? – Kurek popatrzył na niego uważnie.
- Nie, Bartek. Po prostu polubiłem ją i nie chciałbym, żeby ktoś ją skrzywdził, rozumiesz? - Winiar pokręcił głową.
- Mam na czole napisane drań?
- Wiesz, że nie o to chodzi. Znasz Ankę, wszystko bierze bardzo do siebie.
- Chyba nauczyliśmy się ze sobą przebywać, wiesz? - mruknął, czując się lekko urażony.
- Nie wątpię, skoro jesteście razem - stwierdził starszy przyjmujący, po czym otworzył drzwi.
- Ty tak wypytujesz, jakbyś był zazdrosny. Hmm? - Kurek rzucił pytające spojrzenie brunetowi.
- O nią? - rzucił unosząc brwi. Zrobił krok w kierunku Bartka i spojrzał mu prosto w oczy tak, że ten aż drgnął pod ich siłą kolejny raz. Jego odpowiedź, choć padła szeptem, długo brzmiała w uszach przyjmującego. - O nią każdy byłby zazdrosny.
- Siurak, przyjdź i wytłumacz temu upartemu osłowi, że nie jest akrobatą! - krzyknął z pokoju Zibi. Kurek potrząsnął głową i ruszył w kierunku salonu. Widząc Kubiaka stojącego na krzesełku niemal parsknął śmiechem.
- Co ty, idioto, robisz? - zawołał do niego jednocześnie wyciągając z kieszeni telefon i ustawiając nagrywanie. Skierował aparat w stronę szatyna.
Kubiak sięgając rękami do góry, chciał zawiesić wielki transparent. Taboret chwiał się niebezpiecznie, a siatkarz stanął jeszcze na jednej noce, żeby wyżej się wyciągnąć w górę.
- Debilu, zaraz spaa...! - zawołał Kurek, jednak za późno. Michał zachwiał się niebezpiecznie, machając z paniką rękoma na wszystkie strony, przez co niemal uderzył chcącego mu pomóc Bartmana, po czym runął na plecy. Rozległ się krótki plask. Dwójka siatkarzy spojrzała na kolegę, który leżał plackiem na pudle, w którym znajdował się urodzinowy tort Ewy. - Osz...
- Oni nas zabiją! – lamentował Bartman.
- Boże, coś ty narobił... - Kurek chwycił się za głowę. Kubiak jęknął przeciągle, po czym usiłował wstać, jednak szukanie oparcia w dłoniach na podłodze ubabranej kremem było złudne, toteż po kilku sekundach ponownie runął na ziemię. - Anka mi nie daruje!
- Nie no, musimy jak najszybciej do nich zadzwonić, żeby kupili nowy, a my posprzątamy. Wstawaj, popaprańcu- Zbyszek podał ręce kumplowi.
- Może z dzwonieniem do Anki poczekajmy na Winiara, co? On najlepiej się z nią dogaduje... - zaproponował cicho Kubiak, ściągając z siebie brudną koszulkę.
- O ile on nas wcześniej sam nie udusi - jęknął wyższy szatyn.
- No co ty, Michał? - zaśmiał się Zbyszek, jednak dość nerwowo. - Przecież to oaza spokoju... na boisku.
- Wszystko w spadku zostawiam rodzicom i tobie przyjacielu - mruknął Misiek.
- Okay, okay. Posprzątajmy ten chlew. No i trzeba powiesić ten nieszczęsny transparent. Może jak podczepimy do niego kilka balonów to uda się zamaskować tą wielgachną plamę z czekolady - powiedział Bartek w miarę spokojnym tonem, po czym przyniósł z łazienki mopa.
- Ja naprawdę nie chciałem - powiedział najniższy z chłopaków, ścierając delikatnie plamę na materiale.
- Nie martw się tak, dla Ewy liczą się chęci - starał się go pocieszyć Bartek, patrząc na Zibiego, który spacerował tam i z powrotem. W końcu stanął i spojrzał na dwójkę siatkarzy.
- Ja do niej za... - zaczął, jednak przerwał im dźwięk otwieranych drzwi.
- Chłopaki, wróciłee... - usłyszeli głos Winiarskiego, który wszedł właśnie do salonu i przystanął zaskoczony. - A co tu się stało?
- Apokalipsa - uśmiechnął się głupkowato Bartek.
- Powiedzcie mi, że nie musimy odwoływać imprezy? - rzucił Michał, rozglądając się dookoła.
- Nie, no co ty - zaśmiał się nerwowo Kubiak.
- Tylko danie główne wieczoru jest dość... niejadalne - mruknął Bartman, patrząc na przyjaciela.
- Co zrobiliście z tortem? - brunet zerknął na nich przestarszonym wzrokiem?
- Misiek na niego... hm... upadł?
- Ale to nie było specjalnie - zaznaczył słabym głosem przyjmujący.
- Boże... - najstarszy złapał się za głowę. - Ktoś ma jakiś pomysł? Zaznaczam, że cukiernie są zamknięte.
- Może powtykamy świeczki w pizzę? - rzucił Zbyszek, a wszyscy za wyjątkiem Kurka spojrzeli na niego jak na idiotę. - No co?
- Sądzę, że to i tak lepsze, niż ta paćka.
- Nie wierzę, że to mówię, ale dzwonię do pizzeri.
- Poczekaj. Trzeba powiedzieć o wszystkim Ani. No wiecie, żeby nie doznała szoku, czy coś...?
- Ja mogę zamówić pizzę - zaofiarował się młodszy Michał.
- Ty powinieneś pogadać z Anią - stwierdził Zibi, patrząc na Winiarskiego. - Masz z nią najlepszy kontakt, nie licząc Kurka, ale jego zwyzywa...
- Zaraz, przecież Anka i Bartek teraz są w bardzo poufałych stosunkach. Jak mogłaby być na niego zła? - rzucił Winiar z podejrzliwym spojrzeniem w kierunku kolegi.
- No ale ciebie nie odważy się zbić... - jęknął Kurek, jednak po chwili skrzywił się, czując krótkie uderzenie w głowę. Spojrzał z wyrzutem na Bartmana, który właśnie podawał mu telefon. - A to za co?
- Nie gadaj tyle, tylko dzwoń. Chyba nie będziemy czekać aż dziewczyny tu przyjdą i zobaczą zgliszcza?
- Zgliszcza..? - przyjmujący spojrzał na kolegę z dziwnym wyrazem twarzy, po czym westchnął. Wybrał odpowiedni numer i przyłożył aparat do ucha. - Ale po co jej przeszkadzać. Na pewno świetnie się bawi, tylko zepsujemy jej humor, może nieee... Ania, kochanie, cześć!
- Bartek? - dziewczyna zdawała się być zdziwiona telefonem chłopaka. - Coś się stało?
- Gdzie jesteście?
- Właśnie siedzimy w kawiarni. Sądzę, że wrócimy akurat na odpowiednią porę.
- Może będziecie miały dla siebie jeszcze chwilę. Mamy małą zmianę planów...
- Bartek...?
- Ewa lubi pizzę? - zająknął się po chwili zastanowienia siatkarz.
- Raczej tak. Ale nie rozumiem twojego pytania.
- Podamy ją na urodziny.
- To chyba dobrze, nie będzie problemu z jedzeniem. Dlaczego mnie o to pytasz?
- Bo to będzie zastępstwo - powiedział z taką prędkością, że stojący obok niego mężczyźni mieli problem ze zrozumieniem tego. Początkowo sądzili, że i Ania nic nie zrozumiała z bełkotu chłopaka. Słysząc jednak jej podniesiony głos, spojrzeli na niego ze współczuciem.
- Zastępstwo? Ale za co? Bartek, wytłumacz się w tej chwili!
- Ale proszę cię, nie denerwuj się. Przecież nie chcemy robić sensacji. Zamówimy pizzę i spróbujemy wetknąć w nią świeczki, no bo... tort.. wyszedł z obiegu.
- Jak to... wyszedł z obiegu? Boże, zostawić was na chwilę samych... Przecież Michał miał...
- Nie wiem, jak ty, ale ja nie preferuję słodyczy z podłogi - odważył się na żart, który jednak wcale jej nie rozbawił.
- W porządku, wystarczy. Nie chcę tego słuchać. Zróbcie co chcecie. Po prostu ma się udać.
- Anuś... Jesteś zła? To było niechcący, naprawdę...
- Domyślam się... - odparła słabym głosem dziewczyna. - Okay, zrobimy tak: myślałam jeszcze o wizycie u kosmetyczki, więc zapewne zejdzie nam tam ze dwie godziny. W domu będziemy koło osiemnastej i do tej godziny ma wszystko być cacy. I nie obchodzi mnie, jak to zrobicie.
- Tak jest szefowo, jesteś najlepsza - wyznał czule Bartek.
- Nie próbuj się podlizywać - chyba miało to zabrzmieć groźnie, jednak widać było, że Bartek potrafił rozbroić każdego. - Życzę więc powodzenia. I do zobaczenia wieczorem.
- Do zobaczenia, laski.
- Udało się? - rzucił Kubiak, przerywając chwilę ciszy, jaka nastąpiła w momencie, gdy Kurek chował telefon do kieszeni.
- Ba, mistrz załatwi wszystko. Nawet więcej czasu mamy - Kurek przybił piątkę z Michałem.
- Okay, nie świrujmy - wtrącił Winiarski, uspokajając nieco entuzjazm młodszych kolegów. - To, że powrót dziewczyn nieco się odwlekł nie znaczy, że możemy luzować. Proponuję, żeby główny winowajca posprzątał ten syf. Ja zajmę się pizzą.
- Zabiorę się z tobą. Może przekupię Ewkę jakimiś kwiatkami - stwierdził Bartman z nadzieją, że nikt nie usłyszał jego późniejszego mruknięcia "i w końcu się uda". Przyjmujący tylko kiwnął głową.
- Ale zostawiacie mnie? Samego? - jęknął Misiek.
- Nie samego. Zostanie z tobą nasz mistrz - Zbyszek położył rękę na ramieniu Bartosza, który spojrzał na niego zaskoczony. - Przecież jesteś taki genialny! Na pewno świetnie radzisz sobie z mopem.
- Zabawne - mruknął szatyn.
- Bardzo - dodał Kubiak, podchodząc do wyższego kolegi. - Chodź. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.


                                                   *  *  * 


     Stał przed lustrem i zapinał koszulę. Miał jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia imprezy, jednak już teraz chciał się wyrwać z mieszkania. Denerwowało go spojrzenie żony, która wodziła za nim wzrokiem odkąd opuścił łazienkę. Cieszył się, że Oli zatracił się w zabawkach i nie zwracał uwagi na ich niemą walkę. Michał spodziewał się, że Dagmara tylko czeka aż skończy się ubierać. 
- A ty co? Wybierasz się gdzieś, czy dla mnie się tak stroisz? - spytała brunetka, a on uśmiechnął się blado.
- Mówiłem ci przecież. Ewa ma urodziny, a Ania organizuje imprezę dla najbliższych znajomych - odparł, wpatrując się w swoje odbicie. Zapiął jeden z górnych guzików, a chwilę później odpiął go ze zmarszczonymi brwiami.
- Więc dla Anki ten guziczek mniej? - podeszła do niego od tyłu. - Chyba nie dla Ewki?
- Daga, Daga... Jak zwykle zazdrosna - pokręcił głową. - Idę tam dla Ewy.
- Dla Ewki tam idziesz, a dla Ani się ubierasz - skwitowała z krzywy uśmiechem.
- Ty naprawdę jesteś zazdrosna, co? Powiem ci, że twoje podejrzenia są absurdalne. Poza tym, dlaczego mnie kontrolujesz? Nie ufasz mi?
- Kto jeszcze będzie na waszej uroczej imprezce? - zmieniła temat i zajęła się sprzątaniem stołu.
- Nie wiem. Pewnie Zbyszek, Kurek, Kubiak też jest z nimi w dobrych kontaktach. Poza tym, chyba znajomi Ewy z fundacji, no i kilka koleżanek z uczelni Anki.
- Czyli może sobie jakąś inną poderwiesz, hmm? Pewnie, Anka ci się już znudziła - ironizowała kobieta. - O której zamierzasz wrócić? Nie czekać ze śniadaniem?
- Naprawdę zaczynasz przesadzać! - podniósł nieco głos. - Jak możesz tak mówić? Nie będę się oglądał za nikim, ponieważ wiem, że w domu czeka na mnie żona i dziecko.
- Już się tak nie bulwersuj, podrywaczu - uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie bulwersuję się. Po prostu zarzucasz mi zdradę, podczas gdy ja nigdy... - zawahał się. Co on nigdy? Nigdy by jej nie zdradził? Kocha ją nad życie? Ile razy jeszcze kłamstwa będą stanowiły dla niego usprawiedliwienie następujących w jego związku zmian? Dziesiątki pytań przewinęło mu się przez myśli. Teraz już nie był taki pewny swoich uczuć. Nie. On nie zdradziłby żadnej kobiety. Zwłaszcza, jeśli chodziło o Dagmarę. Teraz jednak nie był pewien swoich uczuć. Spojrzał na nią. Wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami. Nie chciał kłamać. - Przecież wiesz, co do ciebie czuję - powiedział, jednak w jego głosie słychać było niepewność.
- Wiem, ale spójrz na siebie - wskazała na niego ręką. - Jesteś cholernie przystojnym, pociągającym facetem. Myślisz, że gdy postanowiliście być przyjaciółmi, to ona kliknęła na jakiś antywiniarowy guzik? Że na nią nie działasz?
- Daga, nie wiem, co będzie, ale to ty jesteś moją żoną i to się nie zmieni - odparł, jednak poczuł w ustach smak kłamstwa. Ona również zrozumiała, że teraz żadne obietnice nie były już pewne. - Co się stało z naszą miłością? Co takiego zrobiłem, że zaczęliśmy się kłócić?
- Poznałeś ją - szepnęła, przytulając się do niego. Pierwszy raz nie poczuła tego, co zwykle. A on po prostu zaniemówił. Długo nie mógł dopuścić do siebie tej myśli, jednak w końcu się poddał. Musiał jak najszybciej zakończyć znajomość z Anią, jeśli nadal chciał ratować swoje małżeństwo. Pytanie tylko, czy naprawdę tego pragnął. Westchnął cicho w geście bezsilności i odwzajemnił uścisk żony. Musiał być odpowiedzialny. Za siebie, za Dagmarę, a przede wszystkim za Oliego. Jego uczucia nie miały prawa głosu.



    No i mamy dziesiątkę. Jak się podoba? Mnie osobiście całkiem-całkiem. Może dlatego, że właśnie wchodzimy cykl trzech, czy czterech rozdziałów, które są moimi ulubionymi.
    Plusem tego całego zamieszania jest to, że kolejne dwa rozdziały mam prawie skończone. Nie wiem jednak, kiedy pojawi się następny. Jak na razie, weekendy mam zaplanowane. Co prawda wczoraj się rozchorowałam i trochę kuleję z pisaniem, nie mniej jednak pociesza mnie perspektywa wyjazdu do Kędzierzyna na mecz z Trento.
Pozdrawiam serdecznie, Anna.

7 komentarzy:

  1. O tak :D wyczuwam nutkę siebie w tym wszystkim ;p
    Jednak twój udział to geniusz :D
    Antywiniarowy guzik mnie powalił ;p jak sobie go przypomniałam hahah i prawda, działa na kobiety nawet nieświadomie :D
    A nasze ciapy niech wybrną jakoś z tego wszystkiego ;) Udani to oni są ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Niektóre momenty były tak zabawne, ze aż płakałam ze śmiechu. Jestem tu nowa. POstanowiłam przeczytać ten rozdział 'na próbę' i potem ocenić czy warto czytać całe opowiadanie czy nie. Oczywiście teraz żałuję, że nie zaczęłam od początku. Cóż, będę nadrabiać.
    Proszę o info o nowych notkach.
    Pozdrawiam.
    Zapraszam standardowo do mnie http://www.niedopowiedziane-zdanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana muszę Ci podziękować, miałam dzisiaj taki jakiś nijaki humor po dziesięciu godzinach spędzonych na uczelni, a tymczasem czytając Twój odcinek na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech - naprawdę dziękuje. Ten odcinek jest lepszy niż najlepszy antydepresant :D Genialne! Chyba jeszcze raz sobie go przeczytam :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! :*
    ,,przeszkadzając mu w dmuchaniu" mnie rozwaliło, ja to mam myśli :D No i pan Bartman reagujący na rozwalenie tortu słowami: "zabiją nas" jakoś mi nie pasuje, powinno być bardziej: "K***a mać, w c**a się rozp********o, mamy przeje***e" czy coś :P
    Poza tym, rozdział super. Cykl urodzinowy jest moim ulubionym, niemniej wiesz, na jakie dwa momenty czekam :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cała trójka tj Kurek, Bartman i Kubiak to ofiary losu. Jak można wylądować d.pą w torcie?? Zibi zamiast wyskakiwac z tą pizzą mógł skoczyć do Tesco- jakiś torcik by znalazł:)
    Winiarki nie jest takim idealnym mężem jakby się wydawało. Ania jest w niebezpieczeństwie albo jej serce!

    OdpowiedzUsuń
  6. Borze, lesie, gaju i ruczaju... Chyba nie podadzą tej pizzy? I Winiar jest zazdrosny, to widać... Ale przez Dagę będzie się ograniczał w kontaktach z Anką :/
    Jesteś okropna :P Tak wszystko komplikujesz! :<
    Wybacz, że dopiero teraz, ale zajęcia na studiach mnie wykańczają ;<

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny blog :) Czekam na następny rozdział :)
    Na http://na-boisku-i-poza-nim.blogspot.com/ pojawił się prolog , jeśli znajdziesz czas to zapraszam do poczytania :)

    OdpowiedzUsuń